ORLA PERĆ, pierwsze starcie: Od Zawratu do Koziej Przełęczy - Całe przejście szlakiem! Tatry Wysokie Kliknij DZWONEK 🔔 i SUBSKRYBUJ kanał, aby być na bież
Orla Perć culminates with a large flat bend, like a raging river dribbling into a quiet basin. The Yellow trail veers down to Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich and the adjacent lakes, Wielki Staw (the Great Lake) and Zadni Staw, (the Hind Lake).
Do wpisu o sobotniej wyprawie dodamy jeszcze krótką relację z trasy i opis trudności. Orla Perć to szlak w Tatrach Wysokich, który prowadzi stokami oraz granią przez przełęcze i szczyty. Jest często uważany za najtrudniejszy i najniebezpieczniejszy szlak turystyczny w Polsce. Przejście Orlą Percią warto podzielić na etapy: 1
Orla Perć (Zawrat - Kozia Przełęcz) 2015-07-31 Po "wycieczce" na Kościelce nie próżnowaliśmy - najpierw odwiedziliśmy Centrum Górskie "Korona Ziemi" w Zawoi. Pomysł na przedsięwzięcie świetny, niestety jak na razie nie ma zbyt wiele do zaoferowania.
Prezentujemy dokładny opis prawdopodobnie najtrudniejszego fragmentu Orlej Perci, od przełęczy Zawrat do Koziego Wierchu, wraz z galerią zdjęć i filmem pokazującym przejście szlaku „krok po kroku”. Chociaż Orla Perć ciągnie się od Zawratu aż po przełęcz Krzyżne, to właśnie odcinek do Koziego Wierchu cieszy się
Vay Tiền Nhanh Ggads. Prawdopodobnie każdy słyszał o Orlej Perci. Opowieści o tym najtrudniejszym szlaku w Tatrach budzą zainteresowanie zarówno wśród początkujących wspinaczy, jak i doświadczonych miłośników górskich wędrówek. Szlak Orlej Perci prowadzi przez najbardziej majestatyczne szczyty i przełęcze Tatr, a jego charakter można porównać do „via ferrat”. Orla Perć - wprowadzenie na najtrudniejszy tarzański szlak Ze względu na znaczny stopień trudności tego tatrzańskiego szlaku, każdy turysta przed wędrówką powinien się odpowiednio przygotować oraz zdobyć wiedzę na temat samej trasy. Nie bez znaczenia jest również szczęście co do pogody. Poza tym w słoneczne dni można liczyć na naprawdę piękne widoki. Poniższy tekst odpowie na najważniejsze pytania dotyczące tego wymagającego odcinka w polskich Tatrach Orla Perć jest najdłuższym graniowym szlakiem w Tatrach Wysokich, który prowadzi większością długiej wschodniej grani Świnicy. Szlak Orla Perć często uważany jest za najtrudniejszy i najniebezpieczniejszy w Tatrach i całej Polsce. Poprowadzony jest stokami oraz granią przez przełęcze i szczyty, między przełęczami Zawrat (2158 m i Krzyżne (2112 m i dalej grzbietem Wołoszyna na Polanę pod Wołoszynem. Dodatkowych trudności dostarcza zmienna górska pogoda – jak wiadomo, nawet w niższych górach potrafi być Kapryśna, a Orla Perć jest położona na wysokości ponad 2000 m Podobnie jak większość szlaków w Tatrach, ten odcinek również jest dostępny zimą, jednak o takim wyjściu powinni myśleć tylko najbardziej doświadczeni wspinacze. Charakterystyka szlaku Orla Perć W 1932 roku odcinek od Krzyżnego do Polany pod Wołoszynem został zamknięty przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie z uwagi na ochronę przyrody. Większość szlaku Orlej Perci zdominowana jest przez trawersy, a niektóre jego miejsca prowadzą granią. Znajdują się tu liczne ekspozycje, dlatego też wędrówka zdecydowanie odradzana jest osobom, mającym lęk wysokości. Orla Perć nie jest przeznaczona dla „zwykłych” turystów, o wędrówce tym szlakiem powinni myśleć tylko ludzie mający doświadczenie górskie i znający techniki wspinaczkowe. Pomimo zabezpieczenia na całej długości za pomocą drabinek, łańcuchów czy klamer, warto zastanowić się, czy naprawdę poradzimy sobie z przejściem. Oczywiście na większości etapów trasy można prawie w każdym momencie skorzystać ze szlaków dojściowych i zrezygnować z wędrówki – wyjątkiem jest odcinek od Granatów po Krzyżne, który trzeba przejść w całości. Choć przyjmuje się, że Orla Perć jest najtrudniejszym i najbardziej niebezpiecznym oznakowanym szlakiem w Tatrach, to można wskazać w tych górach trasy, które odpowiadają jej poziomem trudności. Jednak o specyfice Orlej Perci decyduje fakt, że jest to stosunkowo długi odcinek z wszystkimi wymienionymi powyżej trudnościami – pozostałe szlaki w Tatrach nie wymagają od turystów umiejętności poruszania się w trudnym terenie przez cały czas. O tym, jakich trudności dostarczała i nadal dostarcza wędrówka po Orlej Perci, świadczy fakt, że w 2007 roku dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego wprowadziła ruch jednostronny na odcinku od Zawratu do Koziego Wierchu. Taka decyzja miała na celu ułatwienie wędrówki – nie oznacza to, że teraz nie trzeba zachować rozsądku na szlaku. Orla Perć – szlak W rejon Orlej Perci można dotrzeć kilkoma popularnymi szlakami dojściowymi, z których część może stanowić samodzielny cel wycieczek. Najbardziej popularnym szlakiem dojściowym jest trasa ze schroniska „Murowaniec” na Zawrat. Należy mieć jednak na uwadze, że zdobywanie Zawratu od Hali Gąsienicowej jest zdecydowanie trudniejsze niż szlak prowadzący z Doliny Pięciu Stawów. Wędrówka na Orlą Perć możliwa jest od kilku stron, w tym od: Kasprowego Wierchu i Świnicy czerwonym szlakiem wzdłuż grani – oceniana jako trudna i eksponowana. Ułatwienia w postaci łańcuchów i klamer. Przypominamy, że aktualnie odcinek ze Świnicy jest zamknięty do odwołania (stan na Doliny Gąsienicowej ze schroniska „Murowaniec”: niebieskim szlakiem na Zawrat – trasa trudna, ubezpieczona łańcuchami; żółtym szlakiem na Kozią Przełęcz – trasa trudna z elementami wspinaczki i z ekspozycją; czarnym szlakiem, który prowadzi przez Rysę Zaruskiego i Żleb Kulczyńskiego – trasa oceniana jako trudna, z łańcuchami, klamrami i poręczami; zielonym szlakiem wyprowadzającym między Zadnią Sieczkową Przełączkę a Zadni Granat – trasa o średniej trudności; żółtym szlakiem pod sam wierzchołek Skrajnego Granatu – trasa średnio trudna; żółtym szlakiem przez dolinę Pańszczycę na Krzyżne – trasa o niewielkich trudnościach technicznych, ale za to dłuższa i dosyć żmudna; Doliny Pięciu Stawów Polskich ze schroniska: niebieskim szlakiem na Zawrat – trasa odznaczająca się niewielkimi trudnościami technicznymi; żółtym szlakiem na Kozią Przełęcz – trasa oceniana jako trudna, eksponowana, z łańcuchami i klamrami; czarnym szlakiem na Kozi Wierch – trasa o stosunkowo niewielkich trudnościach, jednakże nieco żmudna; żółtym szlakiem na Krzyżne – trasa stosunkowo długa, ale dostępna dla mniej doświadczonych turystów. Orla Perć – przebieg całej trasy Dobrymi miejscami wypadowymi do przejścia całej Orlej Perci są dwa schroniska: „Murowaniec” na Hali Gąsienicowej oraz schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Przejście całej trasy warto podzielić na kilka części: Zawrat – Kozia Przełęcz – ruch turystyczny na tym szlaku jest obecnie jednokierunkowy; czas przejścia: 1:20 h. Kozia Przełęcz – Kozi Wierch – ruch turystyczny na tym szlaku jest obecnie jednokierunkowy; czas przejścia: 1:30 h. Kozi Wierch – Skrajny Granat – czas przejścia: 1:35 h. Skrajny Granat – Krzyżne – w przypadku tego odcinka należy wiedzieć, że nie ma możliwości wcześniejszego zejścia ze szlaku. Czas przejścia: 2:15 h. Orla Perć – najtrudniejszy odcinek Najtrudniejszym odcinkiem Orlej Perci jest najprawdopodobniej trasa od przełęczy Zawrat do Koziego Wierchu. Przejście tym szlakiem wymaga nie tylko dużego doświadczenia i zaplecza sprzętowego, lecz także odporności psychicznej. Szlak wiedzie odcinkami, na których z jednej strony jest skalna ściana z łańcuchami, z drugiej przepaść. Poza tym kamienie są naprawdę śliskie, zwłaszcza jeśli uwzględnić fakt, że czasami nawet latem zalegają na nich resztki śniegu. Aby podnieść poziom bezpieczeństwa, jak już wspomnieliśmy powyżej, od pewnego czasu szlak ten jest jednokierunkowy – można nim podążać tylko od Zawratu. Wyjątkiem jest kilkanaście metrów, gdzie prowadzi żółty szlak z Doliny Pięciu Stawów Polskich. Na odcinku od Zawratu do Koziego Wierchu jest być może najbardziej emocjonujące miejsce na całej Orlej Perci, a mianowicie metalowa drabinka, po której należy się wspiąć. Zlokalizowana w silnie wyeksponowanym miejscu, do którego dociera się krawędzią, w okolicy Koziego Wierchu. Orla Perć zimą Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, w jaki sposób planuje się przejść Orlą Perć, czy w zespole, czy też samotnie. Osobiście polecamy przejście w zespole 2-3-osobowym, najlepiej, jeśli wszyscy mają podobną kondycję fizyczną i znają się nawzajem (oraz sobie ufają). Oczywiście można również spróbować przejścia samotnego, stosując metody autoasekuracji, jednak taką metodę polecamy tylko bardzo doświadczonym wspinaczom, którzy radzą sobie w warunkach zimowych. Wreszcie, trzeba mieć na uwadze to, jak się prezentuje Orla Perć nawet latem. Część odcinków to przejścia, gdzie po oby dwóch stronach trasa jest wystawiona na ekspozycję, poza tym na szlaku występują niestabilne kamienie. Zimą jest tylko gorzej – wszystko jest przykryte grubą warstwą śniegu i lodu, więc tak naprawdę z każdym krokiem trzeba zgadywać, jak wygląda podłoże pod białym puchem. Dlatego, gdy trafi się na pogorszenie pogody, wtedy najlepiej zawrócić i odłożyć ambicję przejścia Orlej Perci na inną okazję. Do wszystkiego, co wymieniliśmy powyżej, dochodzi kwestia przygotowania pod kątem umiejętności. Naszym zdaniem wręcz wymagane jest ukończenie kursu taternickiego lub przynajmniej kursu turystyki wysokogórskiej. Dzięki niemu każdy nauczy się podstaw poruszania w trudnym terenie, zastosowania liny, budowania stanowisk, czy też asekuracji lotnej. Dobrze również, by wyjście zimą na Orlą Perć nie było pierwszym doświadczeniem tego typu, dobrze nabyć umiejętności w skałkach i na kursie skałkowym. Reasumując, Orla Perć zimą stawia przed turystami szczególne wymagania. Konieczna jest duża dawka umiejętności i doświadczenia w wędrowaniu w podobnych warunkach oraz odpowiednie zaplecze sprzętowe i umiejętność posługiwania się sprzętem wspinaczkowym. Przed wyruszeniem na szlak należy zapoznać się z prognozowanymi warunkami pogodowymi i sprawdzić ostrzeżenia lawinowe. Orla Perć – czas przejścia Pytaniem, które zadaje sobie wielu ludzi przed wyprawą na Orlą Perć, jest to, jaki jest czas przejścia trasy. Jak to często bywa, odpowiedź jest bardzo niejednoznaczna. Trzeba tutaj bowiem uwzględnić warunki pogodowe czy kondycję turysty. Według informacji podawanych przez większość źródeł czas przejścia waha się pomiędzy 6-7 godzin. Nie należy jednak spieszyć się, gdy zegarek pokaże nam 7:05. Ci, którzy wybierają się zimą, mogą śmiało zastosować mnożnik x1,5. Śnieg i lód skutecznie spowalniają turystów w warunkach beskidzkich, więc tym bardziej na Orlej Perci. Pamiętajmy, że bezpieczeństwo jest najważniejsze, a sama wyprawa ma być dla przede wszystkim pozytywną przygodą. Wypadki śmiertelne na Orlej Perci W ciągu ostatnich lat widać rosnące zainteresowanie Orlą Percią. Niestety, często nie przekłada się to na odpowiednie przygotowanie do wędrówki. Dlatego też coraz częściej można spotkać się z turystami bez odpowiedniego ekwipunku lub, co gorsza, bez wiedzy na temat ryzyka, jakie niesie za sobą wspinaczka i trudności na szlaku. Problemem jest również brak przygotowania kondycyjnego i przecenienie własnych możliwości. Od momentu powstania Orlej Perci do roku 2004 na szlaku doszło do 86 wypadków śmiertelnych. W latach 1995-2004 wypadki, które miały miejsce na Orlej Perci, stanowiły aż 5% ogólnej liczby wypadków w Tatrach, a wypadki śmiertelne aż 15%. Pod względem ryzyka dla turystów, najbardziej niebezpiecznymi odcinkami szlaku Orlej Perci są okolice Zawratu i Koziej Przełęczy. Do najczęstszych przyczyn wypadków w latach 1995-2004 można zaliczyć: poślizgnięcie się na śniegu; poślizgnięcie na mokrych lub śliskich skałach; zabłądzenie; lawinę; uderzenie spadającymi kamieniami i zasłabnięcie; zachowanie; inne czynniki. Zdaniem ratowników górskich, ogólnymi przyczynami śmierci na Orlej Perci były braki kondycyjne, niewłaściwe zaplanowanie wędrówki, nadmierna wiara we własne możliwości, zignorowanie warunków pogodowych lub brak ich wcześniejszego uwzględnienia, a także nieodpowiednie przygotowanie sprzętowe. CZYTAJ TAKŻE: Kurs taternicki czyli jak zostać taternikiem Orla Perć na Nowy Rok. Fotoreportaż z zimowej wspinaczki w Tatrach Jak rozpoznać gwałtowną zmianę pogody? Łatwe trasy w Tatrach – najlepsze propozycje na rodzinne górskie wycieczki Sprzęt potrzebny podczas wspinaczki na Orlą Perć Jak wspomnieliśmy powyżej, jednym z czynników wpływających na wypadki w Tatrach, w tym na Orlej Perci, jest nieodpowiednie przygotowanie sprzętowe. Orla Perć jest szlakiem trudnym i bardzo wymagającym, dlatego odpowiednia odzież i sprzęt turystyczny to coś, o czym powinien pomyśleć każdy przed wyjazdem w Tatry. Ze względu na charakter wędrówki, wskazany jest wybór sprzętu dobrej jakości, który nie zawiedzie turysty podczas wyprawy. Wybierając się w trasę Orlej Perci, zalecamy zabrać ze sobą: kask wspinaczkowy – powinien znaleźć się w wyposażeniu każdego wspinacza wybierającego się na Orlą Perć. Profesjonalny kask wspinaczkowy chroni głowę przed uderzeniem czy urazem, jednocześnie amortyzuje ją podczas ewentualnego upadku. Tym, co wyróżnia dobrej jakości sprzęt, jest wysoka jakość materiałów i odporność na ewentualne uszkodzenia; buty trekkingowe – Jest to podstawa każdego ubioru w góry. Powinny być wykonane z wytrzymałego i odpornego na uszkodzenia zewnętrzne materiału oraz zapewniać odpowiednią amortyzację dzięki specjalnie zaprojektowanej i elastycznej podeszwie. Warte rozważnie będą buty podejściowe, łączące w sobie cechy obuwia trekkingowego z przyczepnością butów przeznaczonych do wspinaczki. Wyruszając w góry w lecie, należy zwrócić uwagę na wodoodporny i przewiewny materiał. W przypadku wypraw zimowych dobrze wybrać model wyposażony w dodatkową wyściółkę, która zapewni ciepło, ale też pozwoli odprowadzić nadmiar wilgoci; kurtkę przeciwdeszczową – osobiście nie wyobrażamy sobie wypadu w góry bez kurtki przeciwdeszczowej w plecaku; wytrzymałe spodnie górskie – wybierając się na Orlą Perć, warto zabrać spodnie, które wytrzymają przypadkowy kontakt ze skałą. Dlatego ważne, by materiał był wytrzymały, opcjonalnie by spodnie miały dodatkowe wzmocnienia na kolanach i pośladkach; bieliznę termoaktywną – jest to element ubioru, który ze względu na bezpośredni kontakt ze skórą powinien być dobrany w odpowiedni sposób. Odpowiednia bielizna termoaktywna z jednej strony odprowadza wilgoć produkowaną przez ciało, z drugiej pozwala zachować właściwą termoregulację organizmu; drugą warstwę odzieży – bez względu na porę roku, każdy powinien spakować (lub założyć) polar, softshell lub inną warstwę chroniącą przed utratą ciepła; czapkę – w zależności od pory roku, warto zabrać czapkę z daszkiem lub czapkę chroniącą przed zimnem; chustę – w Tatrach nawet latem bywa wietrznie i chłodno, dlatego należy zabrać ze sobą chustę w celu ochrony szyi czy głowy; rękawiczki wspinaczkowe – na Orlej Perci trzeba również pomyśleć o rękawiczkach, które ochronią dłonie przed obtarciami oraz poprawią chwyt w skałach; plecak górski – element oczywisty, jednak nie wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, że plecak plecakowi nierówny. Wybierając model na bardziej wymagającą wędrówkę, najlepiej postawić na ofertę znanych producentów, np. takich jak Deuter, The North Face, Pinguin czy Jack Wolfskin. Tego rodzaju plecaki wyróżniają się przede wszystkim lepszą jakością wykonania, a co za tym idzie, również wytrzymałością. Poza tym bardziej zaawansowane modele są wyposażone w szereg udogodnień – usztywniany i regulowany system nośny, wygodny pas biodrowy, pasy troczące, kieszeń typu camelback, czy też boczne kieszenie; bukłak typu camelback – przewagą systemu hydracyjnego nad zwykłą butelką jest to, że nie trzeba ściągać plecaka, by ugasić pragnienie. Jeśli uwzględnić stopień trudności Orlej Perci, jest wręcz wskazane, by korzystać z takiego rozwiązania; termos z gorącą herbatą – niezależnie od tego, czy korzystamy z camelbacka, czy ze zwykłej butelki, termos z gorącą herbatą to absolutny must have; przekąski – przeciętny człowiek potrzebuje około 2000 kalorii dziennie. Należy jednak pamiętać, że w górach każdy znacznie szybciej traci energię, a jej niedobór może być niebezpieczny; mapę Tatr i kompas – zapewne dla wielu to oczywisty punkt, jednak trzeba wspomnieć, że nikt nie powinien wybierać się w góry bez mapy i kompasu. Oczywiście można pobrać aplikację z mapą, jednak warto mieć na uwadze, że elektronika bywa zawodna; telefon, powerbank – jeśli już mowa o elektronice to przed każdym wyjściem w góry każdy powinien sprawdzić, czy ma naładowaną baterię w telefonie. Dobrym pomysłem jest zabranie powerbanka; czołówkę – jest to drobiazg, jednak może uratować życie. W górach ciemność zapada szybciej niż na równinach, poza tym czołówka może również sygnalizować innym nasze położenie; numery służb ratunkowych, aplikację „Ratunek” – wybierając się na wędrówkę, należy zainstalować aplikację „Ratunek”, służącą do kontaktu ze służbami ratowniczymi w górach (TOPR) i GOPR) i na pozostałym obszarze kraju (WOPR, MOPR, inne służby ratownicze). Numery ratunkowe GOPR/TOPR to 601 100 300 i 985; numer osoby pierwszego kontaktu – chcąc się zabezpieczyć przed najgorszym, warto zapisać w telefonie numer osoby pierwszego kontaktu, czyli (In case of emergency). Jest to numer, pod który zadzwonią każde służby ratunkowe, gdy znajdą przy Tobie telefon; ubezpieczenie górskie – o ile w Polsce akcje górskie są darmowe, to jednak na Słowacji potrafią naprawdę dużo kosztować; apteczkę turystyczną – chyba najważniejsza rzecz w plecaku. Bez apteczki nie ryzykuj wyjścia w góry, a już zwłaszcza na odcinek o takim stopniu trudności jak Orla Perć; Orla Perć jest dostępna również zimą, jednak wtedy wyprawa wymaga nie tylko odpowiedniego wyposażenia, ale i znacznego doświadczenia w poruszaniu się w skale, lodzie i śniegu w terenie wysokogórskim, znajomości podstaw asekuracji oraz umiejętności chodzenia w rakach i posługiwania się czekanem. Dlatego zimą istotny jest odpowiedni sprzęt do wędrówki w oblodzonym terenie. Czekan i raki wspinaczkowe to obok kasku, podstawowe elementy ekwipunku na zimową wyprawę na Orlą Perć. Warto też mieć ze sobą uprząż wspinaczkową (przynajmniej dolną), linę wspinaczkową (co najmniej 25-30 metrów), 2-3 pętle oraz kilka karabinków wspinaczkowych, tak aby trudne, eksponowane i zalodzone miejsca przekraczać z asekuracją drugiej osoby. Jako uzupełnienie wyposażenia na taką wyprawę warto zabrać ze sobą ogrzewacze do dłoni i stóp. Zdjęcia: Foty Jacek BoguckiZdjęcie tytułowe: jarekgrafik
Lewa dłoń kurczowo na granitowej wypustce, prawa chwyta łańcuch. Nogi na śliskiej skalnej płycie. Z każdą chwilą buty obsuwają się o kilka centymetrów. Poniżej płyty przepaść, kilkaset metrów pustej przestrzeni. Pokonując strach, trzeba się podciągnąć, wykonać ruch. Potem kolejny. Potem dziesiątki kolejnych. Oto Orla Perć. Najtrudniejszy szlak w Tatrach - tak mówią. Słowacy twierdzą, że ich droga na Czerwoną Ławkę jest bardziej wymagająca, ale znajdujący się tam żółty szlak jest krótszy i nie biegnie po grani. Polacy wiedzą swoje. Szczyt turystycznych osiągnięć może być tylko jeden i jest w Perć, czyli orla ścieżka. Królestwo króla ptaków, gdzie szaleniec wpadł na pomysł, by wytoczyć szlak dla spragnionych górskiej adrenaliny. Ciągnie się od przełęczy Zawrat do przełęczy Krzyżne. Nie opada poniżej 2000 metrów Długa na blisko cztery kilometry. W mieście, na płaskiej przestrzeni, cztery kilometry przechodzi się w około 40 minut. Przejście Orlej Perci, w zależności od warunków i długości odpoczynków, to jakieś pięć-sześć Perć to najtrudniejszy szlak w Tatrach / Wideo: tvn24 Samo dotarcie do szlaku to długa, żmudna wędrówka. Łatwiej mają ci, którzy nocują w górskich schroniskach. Większość turystów na Orlą idzie jednak z Zakopanego. Rozbudzeni o czwartej-piątej rano, ruszają na szlak albo przez Dolinę Pięciu Stawów Polskich, albo przez Halę Gąsienicową. Nas interesuje ta druga środa, 22 lipca. O piątej rano w lesie jest jeszcze ciemno. Z Kuźnic, gdzie swój początek ma wiele szlaków oraz znajduje się dolna stacja kolejki linowej na Kasprowy Wierch, należy pójść Doliną Jaworzynki lub przez Boczań. Drugi wariant to szlak, który prowadzi na górski grzbiet nad wspomnianą doliną. Można stamtąd podziwiać wschód słońca. Rozpościera się tam też widok na Dolinę Olczyską. To tutaj w 1994 roku rozbił się śmigłowiec Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowania Ratunkowego biorący udział w akcji. Zginęły cztery osoby. W polskiej, niewielkiej części Tatr, historia czai się na każdym kroku. Historia wspaniałych osiągnięć i tragicznych od tego, który wariant wybraliśmy, docieramy do Przełęczy między Kopami. Kilkadziesiąt minut później można już odpocząć w Murowańcu. Górskie schronisko wita turystów ciepłą herbatą i wspaniałymi widokami. Ze szlaku powyżej schroniska rozpościera się imponujący widok na panoramę tatrzańskich szczytów. Trawy i lasy płynnie przechodzą w granitowe wzniesienia, a wyżej w niebotyczne, postrzępione wierzchołki, teraz nieco zakryte chmurami. Świnica, Kościelec i dalej - Kozi Wierch oraz Granaty. O poranku ich zacienione zbocza wyglądają na tak odległe i tak niedostępne, że zdobycie ich wydaje się czynem niezwykłym, Perć ma blisko cztery kilometry i nie opada poniżej 2000 m / Źródło: Wikipedia/Tatrzański Park Narodowy (CC BY-SA By dotrzeć do Orlej Perci, trzeba iść nad Czarny Staw Gąsienicowy i dalej do Dolinki Koziej. Krajobraz wokół jest surowy. Od wschodu, północy i zachodu otaczają nas olbrzymie, zacienione ściany. Przytłaczają swoją potężną strukturą. Doskonale widać stąd południowe ściany Koziego Wierchu - najwyższego szczytu znajdującego się w całości po polskiej stronie. Wierzchołek góry jest punktem kulminacyjnym Orlej Perci. Liczy sobie 2291 metrów dnia chmury wiszą nisko. Mleczne obłoki zakrywają szczyty. Pewnie trudno dziś będzie o piękne widoki. Mimo nie najlepszej pogody nie jest łatwo podjąć decyzję o zaprzestaniu wędrówki. Jakiś górski magnetyzm nakazuje iść dalej. Nikt tu nie chce się wycofać. Spotykam Magdę i Michała. Nad znajdującym się poniżej Dolinki Koziej Zmarzłym Stawem uzupełniają Jest dużo trudniej niż w Alpach i Dolomitach - mówi kobieta. Magda ma 42 lata, przyjechała z Warszawy. W Wysokie Tatry idzie pierwszy raz, chce spróbować, porównać doświadczenia zdobyte we Włoszech. - Ścieżki są bardziej strome i węższe - dodaje. Mimo zaskoczenia trudnością szlaków odważnie stawia kolejne kroki. Jest z nią Michał - jak się okazuje przewodnik tatrzański. Idą na Mamy kaski, uprzęże, lonże - mówi opiekun i wskazuje na wypełnione plecaki. - Orla powinna być via ferratą? - pytam. To pytanie od lat wraca jak bumerang. Via ferrata, czyli po włosku żelazna droga. Szlak przeznaczony dla doświadczonych turystów, wyposażonych w sprzęt wspinaczkowy. Jego głównym elementem jest stalowa lina, do której można wpiąć się za pomocą lonży, czyli karabinków przymocowanych do uprzęży na elastycznej taśmie. Takie rozwiązanie zapewnia asekurację i jest jakąś gwarancją przeżycia w przypadku odpadnięcia od ściany. Na Orlej Perci stalowej liny nie ma. Są za to łańcuchy przymocowane do skał za pomocną kotwi. - Pewnie, że powinna. I to już chwila po godzinie ósmej. Od wymarszu z Kuźnic minęły ponad trzy godziny, a nie jestem jeszcze na właściwym szlaku. Magda i Michał ruszyli na Zawrat, tam zaczną swoją przygodę z Orlą Percią. To początek szlaku, ale wędrówki wcale nie trzeba zaczynać od początku. Orlą można pokonywać odcinkami. W Dolince Koziej mijam się z dwiema dziewczynami. To kuzynki, Agnieszka ma 24, Joanna 19 lat. Przyjechały z Radomia i Łodzi. Agnieszka pełni tu rolę przewodnika. Wcześniej była na Zawracie i pobliskiej Świnicy."Na Orlej Perci jest dużo trudniej niż w Alpach i Dolomitach"- Idziemy na Granaty - mówi. To grań trzech wierzchołków w środkowej części Orlej Perci. - Dlaczego tam? - Podobno jest najłatwiej - Agnieszka uśmiecha się szeroko. - Chcemy spróbować, zmierzyć się ze szlakiem, ale tak na nasze możliwości - odcinek Granatów jest uważany za jeden z łatwiejszych na szlaku, choć to wcale nie oznacza, że przejście go to spacerek. Po prostu nie wymaga aż tyle wysiłku i stresu. Jest też stosunkowo krótki. Przechodzenie go to trochę tak, jakby kapitanowi jachtu w czasie sztormu udało się ustawić łódź pod wiatr. Wokół dalej szaleje burza, dziób statku co chwilę zalewa woda, ale raczej nie zatonie. Wiesz może, czy dziś będzie burza? - pyta Joanna, niepewnie spoglądając w chmury. Pytanie jest zasadne, w lipcu burza to jedno z największych zagrożeń w Tatrach. - Raczej nie. Ewentualnie trochę popada - mówię zgodnie z wiedzą z porannej prognozy pogody. - Długo chodzisz po górach? To ciekawie mieć taką pasję w tak młodym wieku - rewanżuję się pytaniem, łapiąc się jednocześnie na tym, jak okropnie protekcjonalnie musiało zabrzmieć to "w tak młodym wieku”.- Od dziecka. Rodzice dbali, żebym polubiła góry – sobie powodzenia i udanej wędrówki. Dziewczyny ruszają w stronę Zadniego Granatu. Granaty to dobry wybór na początek, żeby spróbować, zapoznać się z Orlą. Natomiast całość szlaku można podzielić na następujące odcinki. Przełęcz Zawrat - Kozia Przełęcz. Pierwszy i jeden z trudniejszych odcinków. Obowiązuje tu ruch jednokierunkowy. Kozia Przełęcz - Kozi Wierch. Na tym odcinku trzeba zmierzyć się z zejściem z Kozich Czub, przez wielu uważanym za najtrudniejsze miejsce szlaku. Również ruch jednokierunkowy. Kozi Wierch - Granaty. Nieco łatwiejszy odcinek, z którego można dostać się do Dolinki Koziej, jednak trudnym i stromym Żlebem Kulczyńskiego. Dalej możemy poruszać się granią Granatów, od ostatniego - Skrajnego Granatu - zejdziemy żółtym szlakiem nad Czarny Staw Gąsienicowy. Orla Perć natomiast ciągnie się dalej, przez Orlą Basztę i Buczynowe Turnie do przełęczy Krzyżne. Nas dziś interesuje jednak ten podobno najtrudniejszy odcinek, na którym leżą Kozie Czuby i Kozi Wierch. Dlatego z dolinki ruszam żółtym szlakiem na Kozią kręci się, zawija. Mijam skalne rumowisko, które jest czymś w rodzaju granicy. Za nim nie spotkamy już reglowych roślin. Próżno tu szukać bujnej zielonej flory. Są za to surowe tatrzańskie granity, a u podstawy ogromnej ściany Koziego Wierchu, mimo że jest lipiec, leży stary śnieg. Tutaj często można spotkać kozice lub świstaki szukające pożywienia wśród niedostępnych górskich półek. Słyszę ich się łańcuchy. Widząc pierwszy z nich, przekonany o słuszności zaleceń TOPR i Tatrzańskiego Parku Narodowego, wpinam w nie lonżę. Karabinki przesuwają się topornie, wydają przy tym metaliczny irytujący dźwięk. Do tego łańcuchy są krótkie, karabinki trzeba co chwilę przepinać. To bardzo spowalnia wędrówkę. Myślę wtedy, że via ferrata, z długą stalową liną, rzeczywiście byłaby wyżej, skały coraz bliżej siebie. Szlak z ogromnych przestrzeni zamienia się w wąską ścieżkę, oplecioną łańcuchami, z których nierzadko trzeba skorzystać, by się podciągnąć. Nie należy jednak ulegać złudnemu wrażeniu, że aby pójść dalej, łańcuch jest niezbędny. Czasem znacznie łatwiej i wygodniej jest poruszać się wyłącznie przy wykorzystaniu skalnych Orlej Perci / Źródło: Mapa Turystyczna; Tatry Polskie Orla Perć, Agencja Wydawnicza WiT Docieram na Kozią Przełęcz. To już Orla Perć. Od zachodu turyści idący z Zawratu schodzą drabinką przymocowaną nad głęboką przepaścią. Kiedyś zginął tam turysta, który, trzymając się jedną ręką metalowych szczebli, próbował zrobić sobie zdjęcie. Następnie trzeba pokonać przełęcz, która przypomina wąski skalny wąwóz z wysokimi ścianami, tylko że zawieszony na dwóch tysiącach metrów. W ogólnej ciasnocie, mozolnie przesuwając karabinki po łańcuchach, przesuwam się w stronę południowego wylotu przełęczy. Szlak tutaj zakręca w lewo i dalej stromo w górę. Żeby się tam dostać, trzeba pokonać duże, prawie idealnie gładkie płyty dnia jest mokro, buty ślizgają się w niekontrolowany sposób. Pod nimi majaczy przepaść, teraz delikatnie przesłonięta warstwą chmur wdzierających się tu od północy. Próbuję podciągnąć się rękami, ale moje ruchy blokuje karabinek, który jak na złość nie chce się przesunąć dalej. Dłonie kurczowo zaciśnięte na łańcuchu, karabinka nie mogę nawet przyciągnąć do siebie. Po dwóch-trzech nieudanych próbach udaje mi się podciągnąć wyżej nogi, a w konsekwencji chwycić krawędź powyżej płyt, dzięki czemu przechodzę dalej. Wpinam się w kolejny łańcuch. Jest tu trochę więcej miejsca, można odpocząć. Orientuję się, że od dłuższej chwili moim wysiłkom w przesuwaniu karabinków przyglądało się trzech turystów, odpoczywających właśnie w tym Orlej Perci kręci się i zawija- Przydałaby się taka stalowa lina - mówi, jak się po chwili okazuje, Sławek i patrzy na mnie znacząco. Teraz lonża wpięta w łańcuch pozwala mi bezpiecznie odpocząć. Podczas postoju w takim miejscu jest błogosławieństwem. Przedstawiam się, wyjaśniam, że piszę reportaż o tym To lepiej nie mogłeś trafić - stwierdza Sebastian. - Łukasz przeszedł Orlą boso - dodaje. - Skąd taki szalony pomysł? - pytam i teraz to ja patrzę znacząco na To dobre doświadczenie. Można wtedy poczuć naturę, zespolić się z nią - odpowiada z pasją. Łukasz też jest przewodnikiem, Orlą przechodził wielokrotnie. Ma 35 lat. Jego koledzy 47 i 37. Pytam, co tutaj robią, dlaczego wybrali ten Żeby się sprawdzić! Nie ma już nic trudniejszego - Sławek wesoło wskazuje na dalszą część szlaku. Łańcuchy i metalowe klamry ciągną się pionowo w kierunku grani. Życzymy sobie powodzenia i kontynuuję pokonaniu kilku łańcuchów i drabinki z metalowych klamer docieram na grań. Oczywiście motywacja wielu turystów "żeby się sprawdzić", to już istotny powód do zmierzenia się ze szlakiem, ale jest coś jeszcze. Poczuć to można dopiero na grani. Wąska ścieżka ciągnie się przez kolejne szczyty. Z lewej i prawej strony widzimy ogromne przepaści. Strome, niemal pionowe zbocza opadają kilkaset metrów w głąb Dolinki Koziej i Doliny Pięciu Stawów Polskich po drugiej stronie. Do tego wokół rozpościera się niepowtarzalny widok na tatrzańskie szczyty. Te w zasięgu ręki, które są przed lub za nami, oraz te dalej na południe - wierzchołki Tatr Wysokich, w tym Rysy i o chmurach, które na dnie dolin przesłaniały szczyty. Tutaj, na grani, wiatr rozbija je tak, że nad sobą mam błękitne niebo. Jednocześnie z Dolinki Koziej wciąż płyną kolejne obłoki. Widok jak sen, w którym obserwujemy coś pięknego, ale podświadomie czujemy coraz większą obawę. Śnieżnobiałe chmury rozwarstwiają się na grani, tworząc na niebie poszarpane, fantazyjne mleczne wzory. Są tak gęste, że widać, jak przesuwają się kilka metrów od nas. Przeszywa mnie zimno. Cały ten spektakl kończy się po chwili, bo chmury zasłaniające Dolinkę Kozią znikają nad granią, odsłaniając tym samym przepaść opadającą setki metrów do Doliny Pięciu Stawów Polskich. W dole widać skalne rumowiska, zieloną roślinność i wspaniałe ciemnogranatowe jeziora. To wszystko sprawia, że poruszając się Orlą Percią, idziemy jakby na granicy dwóch światów. Z jednej strony biała plama i uderzające w nas zimno, z drugiej wspaniały widok doliny i intensywne lipcowe słońce. Nie odda tego żadne spokojnym tempie pokonuję kolejne uskoki, schodki, skalne kominki wyposażone w łańcuchy i klamry. W końcu staję na progu zejścia z Kozich Czub. Tutaj szlak opada prawie pionowym kominkiem kilkanaście metrów, aby po chwili znów piąć się stromo w górę na szczyt Koziego Wierchu. Poniżej załamania tego górskiego rollercoastera oczywiście przepaść, która przeraziłaby niejednego. Uczucie lęku potęgują wąskie metalowe klamry, na których trzeba stawiać stopy kilkanaście centymetrów od stabilnej ściany. Zamontowano tu łańcuchy. Teraz rzeczywiście lonża wydaje się niezbędna, daje poczucie bezpieczeństwa. Warto też mieć ze sobą odpowiednie rękawiczki, dzięki czemu nie zniszczymy i nie zmęczymy tak bardzo dłoni, podczas ciągłego przesuwania ich po łańcuchach. Najważniejsza jest jednak kondycja. Kolejne skały, stopnie wymagają wiele wysiłku i determinacji. Bo Orla Perć, choć ma kilka punktów, w których można uciekać w doliny, przez prawie całą swoją długość ciągnie się na grani lub bardzo blisko niej. Jak już się tu weszło, trzeba szlak przejść. Na tak odsłoniętej drodze to problem szczególnie wtedy, gdy dopadnie nad burza. Nie ma dokąd które na dnie dolin przesłaniały szczytyW końcu staję na szczycie Koziego Wierchu. Jest kilka minut po godzinie dziesiątej. Rozpościera się stąd wyjątkowej urody widok na Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Ci, którzy chcą zdobyć szczyt, ale Orla Perć wydaje im się zbyt wymagająca, mogą wejść na wierzchołek czarnym szlakiem od doliny. Na szczycie rozmawiam z Piotrem. Przyjechał z Gniezna, Orlą Perć przechodzi trzeci raz. Pierwszy raz był tu dziewięć lat Via ferrata? Tylko nie to! Szlak jest zabytkowy i powinien taki pozostać. To historia polskich Tatr - mówi, kiedy pytam o sztuczne ułatwienia. Ma rację. Pisałem, że Orla Perć to wymysł szaleńca. Owym szaleńcem był Walenty Gadowski - ksiądz i wyjątkowo zdeterminowany miłośnik Tatr. Inspirował się wizjami szlaku młodopolskiego poety Franciszka Henryka powstał w 1906 roku, żmudna budowa trwała trzy lata. Na trwałe zmienił turystykę Tatr w tym rejonie, wykorzystując niezagospodarowaną wcześniej grań. Niestety, ponad stuletnia historia szlaku ma swoje ciemne karty. Przez cały okres eksploracji zginęło na nim ponad 140 osób, a wliczając w to szlaki dojściowe liczba ta rośnie do ponad 200. Śmiałkowie gubili drogę we mgle, spadali w przepaść, ślizgali się na mokrych skałach albo po prostu byli źle przygotowani. Kondycja jest tu naprawdę podstawowym ma 40 lat. Kiedy wymienialiśmy uwagi na temat przyszłości szlaku, naszej rozmowie przysłuchiwał się młody Przepraszam, jest pan tu trzeci raz. Jak pan utrzymuje tak świetną kondycję? - zapytał w Bardzo prosto. Trzeba odstawić wszystkie imprezy i używki. Tylko tyle i aż tyle - Piotr odpowiada krótko. Uśmiecha się, podnosi plecak i rusza dalej na turyści oprócz złego przygotowania często przeceniają swoje możliwości. Jeżeli dodamy do tego zdarzenia losowe, jak zła pogoda, spadające kamienie czy po prostu złe warunki na szlaku, to liczba wypadków rośnie prowadzi stale aktualizowaną kronikę wypadków. Prześledźmy jeden tylko tydzień incydentów w rejonie Orlej Perci od dnia, w którym rozmawiałem z prowadzi stale aktualizowaną kronikę wypadków na Orlej - Pomocy wzywa mężczyzna, który wchodzi w zbyt eksponowany teren w Żlebie Kulczyńskiego. Nie może zejść, nie może wejść wyżej. Interweniuje śmigłowiec TOPR. Kilka godzin później, również w Żlebie Kulczyńskiego, kobieta doznaje blokady psychomotorycznej. Znów konieczna była pomoc - Nie na samej Orlej Perci, ale na jednej z jej ścian, pod Zamarłą Turnią, taternik zostaje uderzony kamieniem, doznaje urazu stopy. Śmigłowiec TOPR podejmuje go wraz z partnerem, z którym się - Nieopodal Orlej Perci, z Niebieskiej Turni, podczas zjazdu na linie spada w przepaść 21-letni turysta. Ginie na miejscu. Miał wielonarządowe obrażenia - Mężczyzna zasłabł na przełęczy Krzyżne. Zabrał go śmigłowiec TOPR. Wieczorem, przed godziną dwie turystki zgłaszają uraz nogi u jednej z nich, proszą o pomoc. Dochodzą na Krzyżne, stamtąd ratownik sprowadza je do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Kiedy docierają na miejsce, jest godzina Kilkanaście godzin później poszkodowaną do Zakopanego zabiera odpowiednie przygotowanie i świadomość własnych możliwości wydaje się kluczem do pokonania Orlej Perci. Ale może poprowadzenie stalowej liny zmniejszyłoby liczbę wypadków? Z drugiej strony zapewne wzrosłaby liczba turystów, więc proporcjonalnie zwiększyłoby się też ryzyko wypadków, nie mówiąc już o zniszczeniu unikalnego charakteru zabytkowego szlaku. O zdanie pytam Jana Krzysztofa - naczelnika TOPR."TOPR jako organizacja nie ma oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Są opinie ratowników TOPR, które są bardzo różne. Decydentem w tym względzie, jako gospodarz terenu, jest TPN i z tego, co wiem, obowiązuje koncepcja utrzymania dotychczasowej formy sztucznych ułatwień, do czego osobiście się przychylam. Propagujemy stosowanie systemów autoasekuracji (typu via ferrata) na istniejącej formie sztucznych ułatwień z korektami ich umieszczenia związanymi na przykład z erozją skał itd." - pisze naczelnik w przesłanej drogowskazem dla turystów głodnych górskich wyzwań musi być rozwaga. Oznakowany szlak jest dla każdego, jednak ci, którzy nie są pewni swoich możliwości, powinni szczególnie zwrócić uwagę na kondycję i sprzęt. Uprząż i lonża, choć może się wydawać, że czasem zbędna w kontakcie z łańcuchami, zapewnia bezpieczeństwo. Kask chroni przed spadającymi kamieniami i osłania głowę w razie upadku. Dzięki odpowiednim rękawiczkom nie zmęczymy wprowadził psa na Orlą Perć. Zwierzę miało łapy we krwi / Wideo: Fakty po południu Sam tymczasem pokonuję kolejne trudności na szlaku, przechodzę wysoki, prawie pionowy komin pod Czarnym Mniszkiem. Tworzy się tu niewielki zator. Scena przypomina zdjęcia ze szczytu Mount Everest, gdzie turyści stoją jeden za drugim w kolejce, zupełnie jak w sklepie. Jednak w odróżnieniu od sklepu na najwyższej górze świata i na Orlej Perci w każdej chwili można spaść w przepaść. Z Dolinki Koziej nadciągają coraz gęstsze chmury, jest coraz gorsza widoczność. Przed Granatami decyduję się na zejście do doliny. Po drodze spotykam Pawła. Ma 23 lata, przyjechał z Warszawy. Mijaliśmy się wcześniej na Orlej. Teraz wyraźnie zmęczony również schodzi ze szlaku. Pytam, dlaczego wybrał akurat ten Tu jest najtrudniej. Ale za to jaka satysfakcja! - mówi z pasją i ociera pot z czoła. - Masz te wszystkie łańcuchy, ułatwienia, pionowe zejścia i wejścia. I widoki. Tu jest wszystko to, co w wysokich górach najpiękniejsze. Też takie wiesz, pociągające niebezpieczeństwo. Na co dzień w mieście jest mnóstwo problemów i prawie nic nie zależy od ciebie. A tutaj każda decyzja, każdy krok, to czy przeżyjesz, czy nie - zależy od ciebie. Nie licząc pogody, masz kontrolę nad wszystkim. To niebezpieczeństwo oczyszcza głowę, pozwala poukładać myśli, daje siłę. Po to się idzie w góry - Paweł pierwszy raz w naszej rozmowie uśmiecha daleko słychać huk silników toprowskiego śmigłowca.
Kochamy podróżowanie, a w podróżowaniu cenimy aktywny wypoczynek (z małymi wyjątkami ). Może stąd pasja do gór i pragnienie wyznaczania kolejnych celów do zdobycia. Naszym nieśmiałym marzeniem była Orla Perć. W Tatrach zdobyliśmy trochę szczytów (wliczając Rysy do Korony Gór Polski), ale Orla Perć wydawała się inną ligą, szlakiem przeznaczonym dla górskich wyjadaczy… Naczytaliśmy się relacji na blogach, przeanalizowaliśmy mapy i filmiki na YouTubie, podpytaliśmy osób, które nią przeszły o stopień trudności i postanowiliśmy „teraz albo nigdy”. W minioną sobotę przeszliśmy prawie cały szlak (został na następny rok odcinek ze Skrajnego Granatu na Przełęcz Krzyżne) i zrealizowaliśmy marzenie . Warto próbować, przełamywać swoje słabości i wykorzystywać każdą wolną chwilę na maksa… Poczucie satysfakcji jest bezcenne, a wspomnienia pozostają na całe życie. Oczywiście każdy ma swoje cele i tak jak dla nas ekstremalne doznania w górach są gwarancją szczęścia, tak ktoś inny może pragnąć zupełnie czegoś innego i dobrze. Ważne, żeby rozpoznać te pragnienie i dążyć do niego za wszelką cenę . Do wpisu o sobotniej wyprawie dodamy jeszcze krótką relację z trasy i opis trudności. Orla Perć to szlak w Tatrach Wysokich, który prowadzi stokami oraz granią przez przełęcze i szczyty. Jest często uważany za najtrudniejszy i najniebezpieczniejszy szlak turystyczny w Polsce. Przejście Orlą Percią warto podzielić na etapy: 1) Zawrat- Kozia Przełęcz 2) Kozia Przełęcz- Kozi Wierch 3) Kozi Wierch- Skrajny Granat 4) Skrajny Granat – Przełęcz Krzyżne (to musimy nadrobić )Przeszliśmy prawie 24 km, bo startowaliśmy z parkingu w Brzezinach. Nasz plan był trochę hardcorowy. Zajechaliśmy po północy, przespaliśmy się w samochodzie i przed wyszliśmy w góry. Zakładaliśmy, że przejdziemy połowę Orlej Perci ze względu na to, że startowaliśmy z samego dołu. Udało się jednak przejść znacznie więcej (przydaje się bieganie w tygodniu). Zanim weszliśmy na Zawrat, szliśmy przez Dolinę Suchej Wody (po drodze mijając Psią Trawkę), minęliśmy schronisko Murowaniec i szlakiem niebieskim dotarliśmy do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Podejście na Zawrat sygnalizowało wysoki stopień trudności w dalszej części trasy. Idąc granią ciągle schodziliśmy trochę w dół, żeby potem znowu mozolnie wspinać się na górę. Przejście Koziej Przełęczy było bardzo emocjonujące, ponieważ zaczynało się słynną drabinką zawieszoną na pionowej ścianie… Z innych charakterystycznych miejsc na szlaku Orlej Perci zapamiętaliśmy strome zejście bez żadnych łańcuchów Żlebem Kulczyńskiego , podejście pionową ścianą przez Komin pod Czarnym Mniszkiem, krok nad przepaścią (dosłownie, bo pod spodem była pionowa ściana w dół) na Skrajnej Sieczkowej Przełączce… Na pewno trzeba uważać i skupić się na każdym kroku, w przypadku zmęczenia lepiej odpuścić, niż próbować dalej, bo o wypadek nie trudno… Ze Skrajnego Grantu zeszliśmy szlakiem żółtym z powrotem do Czarnego Stawu Gąsienicowego, żeby wrócić tą samą drogą co rano i dotrzeć do samochodu. Pod koniec trasy nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, więc idealnie rozłożyliśmy siły akurat na tyle, żeby wystarczyło na powrót. Mieliśmy cudowną pogodę, tłumów z rana nie było, dopisywało nam szczęście, a co za tym idzie, dobry humor. Czego chcieć więcej? No może jedynie więcej takich wyjazdów ….
12 sierpnia 2021, 14:28 Perć to jeden z najtrudniejszych, ale i niezwykle pięknych tatrzańskich szlaków. Od początku kronik górskich wiadomo, że śmierć poniosło tam już ponad 100 osób. Tymczasem Orla Perć przyciąga setki turystów nie zawsze przygotowanych do takiej wędrówki. Co ich tak ciągnie? Być może zła sława tego szlaku, skala trudności, albo po prostu chęć cyknięcia fotki np. na drabince na Koziej i wrzucenie na Facebooka? Tak czy siak co roku na Orlą zmierzają tysiące ludzi. Co tam czeka wędrowców? Zobaczcie na tym zdjęciowym przewodniku - odcinek między Zawratem a Kozim Wierchem. Zdjęcia szlaku są autorstwa właściciela portalu
Orla Perć – tatrzańska legenda, uchodząca za najtrudniejszy szlak turystyczny w Polsce. Długi, pełen sztucznych ułatwień oraz mrożących krew w żyłach przepaści. To piękna trasa, dla wielu stanowiąca spełnienie górskich marzeń, ale i miejsce będące świadkiem licznych tragedii. W tym tekście zamieszczam jej dokładny opis oraz z bogatą w zdjęcia relację z przejścia. Gdyby mnie spytać o ulubiony szlak w Tatrach, bez wahania wskażę właśnie „Orlą”. Kiedyś długo była poza moim zasięgiem, a jej pierwsze przejście dostarczyło mi mnóstwa pozytywnych emocji. Mierzyłem się z niespotykanymi dotąd trudnościami, oglądałem fantastyczne panoramy, spotykałem wielu ciekawych ludzi. Z Orlej Perci zostało mi sporo miłych wspomnień, więc co jakiś czas chętnie na nią wracam. Dziś wybieram się tam już po raz czwarty. Orla Perć – podstawowe informacje o szlaku Szlak otwarto już w 1906 roku, choć wtedy miał on nieco inną formę niż ta, która przetrwała do dziś. Oryginalnie, Orla Perć prowadziła między Polaną pod Wołoszynem a Zawratem. Później fragment w okolicach Wołoszyna stał się rezerwatem, a trasę skrócono do odcinka między przełęczami Zawrat i Krzyżne. W kolejnych latach dochodziło do drobnych korekt trasy, a od 2007 roku odcinek Zawrat – Kozi Wierch stał się jednokierunkowy. Orla Perć w całości znajduje się po polskiej stronie Tatr i przebiega w rejonie dość długiej, wschodniej grani Świnicy. Celowo piszę jednak „w rejonie”, ponieważ szlak nie ma typowo graniowego charakteru i omija największe trudności, trawersując gdzieś po zboczach poniżej. Na dzień dzisiejszy, Orla Perć uchodzi za najtrudniejszy szlak turystyczny w Tatrach. Trasa w wielu miejscach jest silnie eksponowana oraz ubezpieczona setkami metrów łańcuchów, kilkudziesięcioma klamrami oraz dwoma drabinkami. Jej pokonanie jest również sporym wyzwaniem kondycyjnym. Wliczając czas potrzebny na dojście i powrót, cała wycieczka przeważnie liczy dobre kilkanaście godzin. Z kolei przejście samej Orlej Perci (bez szlaków dojściowych) szacowane jest na około 6 godzin, przy założeniu dobrych, letnich warunków oraz formy wystarczającej do bezproblemowego pokonania co najmniej 2000 metrów podejść. Nie trzeba oczywiście porywać się od razu na całość. Z „Orlą” krzyżuje się kilka innych szlaków, które można wykorzystać do wcześniejszego zejścia z trasy lub wejścia na nią w dogodnym momencie. Są to: żółty szlak przez Kozią Przełęcz (od Koziej Dolinki oraz od Doliny Pięciu Stawów),czarny szlak na Kozi Wierch,czarny szlak przez Żleb Kulczyńskiego,zielony szlak na Zadni Granat,żółty szlak na Skrajny Granat. Warto mieć jednak na uwadze, że większość z tych szlaków też najeżonych jest licznymi trudnościami, a schodzenie nimi w trudnych warunkach (na przykład przy załamaniu pogody) może być dość niebezpieczne. Dość popularne jest pokonywanie Orlej Perci fragmentami, często w dwóch lub trzech odcinkach. Przejście całości uchodzi natomiast za dość trudne i jest przeznaczone wyłącznie dla tych bardziej zaawansowanych turystów. Ze względu na techniczne trudności oraz eksponowany teren, na Orlej Perci regularnie dochodzi do licznych wypadków, w tym również śmiertelnych. Od czasu otwarcia szlaku na początku XX wieku, życie traciło tu już około 150 osób. Warto więc nie przeceniać własnych możliwości, a na wędrówkę wybierać się jedynie przy dobrej pogodnie oraz z odpowiednim wyposażeniem. W tym ostatnim, oprócz standardowo zabieranych w góry rzeczy, powinien znaleźć się również kask wspinaczkowy. W ostatnich czasach popularne staje się również używanie na Orlą Perć uprzęży i via ferratowej lonży. Osobiście nie uważam tego jednak za najlepszy pomysł, głównie ze względu na zatory, które powoduje stosowanie takiego sprzętu oraz fakt, że łańcuchy nie są przeważnie poprowadzone w sposób, który umożliwi bezpieczne zadziałanie lonży. Orla Perć – opis trasy i relacja z przejścia Dojazd do Kuźnic Tym razem padło na autobus. Ten najwcześniejszy, ruszający z Krakowa o 4:40. Z łóżka zrywam się o 3:15, ogarniam co trzeba i piechotą ruszam na dworzec. Kupuję bilet, wsiadam, czekam chwilę na odjazd. Potem przez jakieś 2 godziny jedziemy w stronę Zakopanego. Pod Tatrami czeka mnie przesiadka. Busy do Kuźnic kursują od samego rana, ale z nieco innego miejsca niż to, gdzie wysiadłem. Muszę więc tam podejść jakieś 100 czy 200 metrów. Zajmuję jedno z ostatnich miejsc, parę minut później jestem już w drodze. W Kuźnicach melduję się tuż przed 7:00. Poszło całkiem sprawnie. Dojście na Halę Gąsienicową Podchodzę do kasy, chwilę stoję w kolejce i kupuję bilet wstępu do parku narodowego. Później muszę podjąć decyzję co do szlaku, którym dostanę się na Halę Gąsienicową. Do wyboru mam niebieski przez Boczań albo żółty przez Dolinę Jaworzynkę. Czas przejścia jest podobny, więc wybór nie ma większego znaczenia. Ostatecznie, pada na Jaworzynkę – ostatnio jakoś bardziej mi się podoba. Początek jest łatwy. Wchodzę do lasu i idę chwilę wzdłuż potoku również noszącego nazwę Jaworzynka. Później trafiam na otwarty teren i przez jakiś czas maszeruję przy płaskiej polanie z kilkoma zabytkowymi szałasami. Ta także została nazwana Jaworzynka. Poranne przejście przy Polanie Jaworzynce. Za polaną znów wchodzę między drzewa i zaczynam podchodzić delikatnie wnoszącą się ścieżką. Niedługo później docieram do miejsca odpoczynku z drewnianym stołem i ławkami. Mijam je, po czym zgodnie z kierunkiem szlaku odbijam w prawo. Tu zaczyna się bardziej strome podejście, wytyczone po zboczu Małej Królowej Kopy. Ścieżka prowadzi początkowo lasem, później przez chwilę prezentuje widok na skaliste zbocza Zawratu Kasprowego. Nieco bardziej stromy odcinek żółtego szlaku. Podchodzę tak kilka minut, stopniowo wznosząc się ponad dno doliny. Później szlak skręca i kieruje mnie głębiej między drzewa, na wąską, wciąż dość stromą ścieżkę, czasem oferującą ciekawe widoki na północną stronę. Szlak w końcu doprowadza mnie na Przełęcz Między Kopami, gdzie dociera również druga trasa z Kuźnic. Tu zmieniam kolor na niebieski i ruszam dalej w stronę Hali Gąsienicowej. Przełęcz Między Kopami. W tle niezły widok na Giewont. Przez chwilę podchodzę jeszcze po szerokiej, wygodnej ścieżce. Później trafiam na płaską i rozległą Królową Rówień, gdzie pojawiają się pierwsze widoki na pełne pięknych szczytów otoczenie Doliny Gąsienicowej. Niebieskim szlakiem w stronę Hali Gąsienicowej. Za Królową Równią zaczyna się zejście, które po kilku minutach marszu doprowadza mnie na Halę Gąsienicową. Piękne miejsce, niewątpliwie warte zatrzymania się i zrobienia kilku zdjęć. Wejście na Halę Gąsienicową. Na hali niebieski szlak rozdziela się na dwa warianty: jeden prowadzi w stronę schroniska PTTK Murowaniec, drugi omija je i zmierza ku położonemu trochę dalej na południe skrzyżowaniu szlaków. Dziś decyduję się na drugą z opcji. Czarny Staw Gąsienicowy Tak właściwie, to skrzyżowania są dwa. Na pierwszym zaczyna się czarny szlak prowadzący przez Dolinę Zieloną Gąsienicową na Świnicką Przełęcz, na drugim kolor niebieski spotyka się z żółtym, który ciągnie się tu od Krzyżnego w stronę Kasprowego Wierchu. Docieram do drugiego rozdroża i nadal trzymając się niebieskiej trasy, skręcam na południe, ku Czarnemu Stawowi Gąsienicowemu. Skręt w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego. Szlak wiedzie chwilę wśród wysokiej kosówki, później na moment wchodzi do lasu. Opuszczam go parę minut później, mając przed oczami parę ciekawych szczytów stanowiących bezpośrednie otoczenie doliny. Po lewej stronie mam ładny widok na Żółtą Turnię, natomiast po prawej ciągnie się grań Małego Kościelca. Niebieski szlak przebiega tu zboczem Małego Kościelca, w pewnej wysokości ponad dnem doliny. Praktycznie cały odcinek jest dość płaski i pozbawiony trudności. Jedynie pod koniec muszę trochę podejść ponad taflę jeziora, a później obniżyć niemal do jej poziomu. Tuż przed dotarciem nad taflę Czarnego Stawu. W tle widoczna piramida Kościelca. Niebieskim Szlakiem na Zawrat Nad stawem urządzam sobie parę minut przerwy, po czym ruszam po niebieskim szlaku dalej, w stronę Zawratu. Idę chwilę blisko północnego brzegu, następnie zaczynam odchodzić wschodni. Kamienny chodnik prowadzi tu bardzo blisko wody, co sprawia, że czasem, na przykład po paru dniach ulewnego deszczu, szlak jest podtopiony. Dziś nie mam jednak z tym odcinkiem żadnych problemów. Niebieski szlak nad brzegiem Czarnego Stawu Gąsienicowego. Stąd dobrze widać zarówno Kościelec, jak i Zadni Kościelec (po jego lewej stronie). Z czasem ścieżka zaczyna się wznosić i oddalać od stawu. Mija jego południowy brzeg, po czym zmierza dalej ku masywom Małego Koziego Wierchu i Koziego Wierchu. Tam teren robi się bardziej wymagający. Zaczynają się podejścia, a na niektórych, pojedynczych odcinkach konieczna może być pomoc rąk. Dłuższą chwilę podchodzę przy skałkach, później docieram do rozdroża szlaków. Niebieski wiedzie dalej na Zawrat, żółty skręca w stronę Koziej Dolinki, skąd można wejść na Kozią Przełęcz, Zadni Granat lub do Żlebu Kulczyńskiego. Szlak na Zawrat – okolice skrzyżowania niebieskiego i żółtego szlaku. Mijam skrzyżowanie i nadal trzymając się koloru niebieskiego zaczynam podchodzić do Zawratowego Żlebu, którzy opada w tę stronę z przełęczy. To nim prowadzi zimowa wersja tego szlaku. Teraz skręcam jednak ku skałkom, które wznoszą się po lewej stronie nad jego płytkim dnem. Podejście w stronę Zawratowego Żlebu. Wejście na skałki po lewej stronie żlebu. Robi się stromo, ponownie muszę sięgać po pomoc rąk. Wkrótce pojawiają się pierwsze łańcuchy, które ubezpieczają lekko eksponowane odcinki trasy. Kawałek dalej, w ścianie znajdują się również 3 klamry, która pomagają w przejściu wąskiego fragmentu szlaku. Jeden z najtrudniejszych odcinków szlaku na Zawrat. Za klamrami czeka też parę innych atrakcji. Bywa stromo i z niewielkimi ekspozycjami, ale generalnie nie jest to jakoś szczególnie wymagający teren. A na pewno nie trudniejszy od Orlej Perci, którą będę się za niedługo poruszał. Kolejna seria łańcuchów w drodze na przełęcz Zawrat. Sztuczne ułatwienia ciągną się już niemal do samej przełęczy. Znikają dopiero tuż pod koniec, gdzie szlak wchodzi do żlebu i prowadzi do góry jego lewą stroną w nieco kruchym terenie. Patrząc na skały po prawej, można dostrzec wykutą w nich, niewielką kapliczkę. Docieram na przełęcz i decyduję się na parę minut odpoczynku. Właśnie pobiłem swój rekord wejścia na Zawrat – od Kuźnic zajęło mi to niecałe 2,5 godziny. Obawiam się nawet, czy nie było to przesadą i zbyt lekkomyślnym trwonieniem sił. Wciąż czuję się jednak dobrze, więc nie myślę zbyt długo o potencjalnych problemach, które mogą pojawić się na dalszej trasie. Pora na jedzonko i oglądanie ładnych widoków, które roztaczają się stąd praktycznie ze wszystkich kierunkach. Orla Perć – odcinek od Zawratu do Koziej Przełęczy Orla Perć zaczyna się po mojej lewej stronie, zaraz za tabliczką informującą o jednokierunkowym przebiegu szlaku. Po przerwie mijam ją i zaczynam marsz w stronę trzech widocznych na poniższym zdjęciu wierzchołków. Dwie pierwsze (chyba) nie zostały nazwane, ostatnim jest szczyt Małego Koziego Wierchu. Zawrat – początek Orlej Perci. Za znakiem widoczny fragment grani Małego Koziego Wierchu. Do pierwszego z wierzchołków zbliżam się od prawej strony. Z trawiastej ścieżki szybko wchodzę na skały, gdzie już po chwili pojawiają się pierwsze łańcuchy. Wychodzę na szczyt, niedługo później drugi, a później zbliżam do wierzchołka Małego Koziego Wierchu. Tu również występują liczne łańcuchy, choć sam teren nie jest jeszcze szczególnie wymagający. Ubezpieczone łańcuchami podejście w stronę Małego Koziego Wierchu. Na Małym Kozim Wierchu. Za wierzchołkiem czeka mnie zejście na Zmarzłą Przełączkę Wyżnią. Dość strome i ubezpieczone licznymi łańcuchami. To już nieco trudniejszy fragment, co sprawia, że trafiam tu na pierwszy konkretniejszy zator. Obejść tego nie sposób, więc zanim ruszę dalej, mija dobrych kilka minut. Ze Zmarzłej Przełączki Wyżniej, na stronę północną opada żleb Honoratka. Orla Perć prowadzi przez chwilę jego prawą, dość eksponowaną stroną. Później zaczynam nieco łatwiejszy trawers Zmarzłych Czub, trochę poniżej postrzępionej grani. Przejście Żlebem Honoratka, tuż poniżej Zmarzłej Przełączki Wyżniej. Na grań i tak wchodzę. Mam tam po pokonania kilka skośnych, dość gładkich płyt, które również ubezpieczono łańcuchami. Z tego miejsca rozciąga się bardzo fajny widok na strome ściany Zamarłej Turni. Łańcuchy na grani Zmarzłych Czub. Z grani mam świetny widok na strome ściany Zamarłej Turni oraz położony nieco dalej Kozi Wierch. Za granią czeka mnie ubezpieczone żelastwem zejście, potem jeszcze chwila trawersowania, a następnie docieram na Zmarzłą Przełęcz z charakterystycznym „Chłopkiem” – samotną, pionową skałką o wysokości kilku metrów. Charakterystyczny, stojący kamień na Zmarzłej Przełęczy. Schodzę z przełęczy, obchodzę Zamarłą Turnię od północy, a następnie zaczynam nabierać wysokości po łańcuchach i klamrach. Wkrótce docieram na wypłaszczenie kończące się przepaścią. Spoglądam w dół i widzę tę legendarną, kilkumetrową drabinkę, dla wielu będącą symbolem Orlej Perci. Obejście Zamarłej Turni. Kilka klamer i łańcuchów na skałach Zamarłej Turni. Słynna drabinka nad Kozią Przełęczą. Zanim jednak mogę dotknąć szczebli owej drabinki, muszę swoje odczekać w kilkuosobowej kolejce. W międzyczasie mogę się porozglądać po okolicy, szukając dla tej drabinki jakiejś alternatywy. Niestety – tutejsze ściany są zbyt strome, by było to możliwe dla kogoś kto nie jest naprawdę zaawansowanym wspinaczem. Choć z drugiej strony, wiem, że drabinkę faktycznie da się obejść, ale wymaga to zacznie wcześniejszego skręcenia w lewo, ku Koziej Przełęczy. Obracam się i powoli schodzę w dół. Ze względu na staje mocowania, drabina lekko się chwieje, co niektórym może dostarczyć dodatkowych nerwów. Konstrukcja jest jednak bezpieczna i regularnie sprawdzana przez TOPR, więc nie ma się co obawiać korzystanie z tej wiekowej, choć wciąż niezłej jakości atrakcji. Poniżej drabinki znajduje się jeszcze kilka odcinków łańcuchów oraz klamry ubezpieczające zejście po gładkiej płycie. To ostatnie miejsce uchodzi za jedno z trudniejszych na całym szlaku. Wymaga bowiem użycia sporej siły przy trzymaniu się łańcucha i ostrożnego schodzenia po stromej, pozbawionej stopni skale. Drabinka oraz dalszy ciąg zejścia na Kozią Przełęcz widziany z podejścia na Kozie Czuby. Orla Perć – odcinek od Koziej Przełęczy do Koziego Wierchu Na wąskiej, ciasnej przełęczy raczej nie ma się co zatrzymywać. Tłok tu spory, a widoki mocno ograniczone przez wysokie skały po obu stronach. Poza ruszać dalej. Z Koziej Przełęczy szlak przez chwilę schodzi na południową stronę, ku Pustej Dolince. Ten odcinek również ubezpieczony jest łańcuchami i trzyma się lewej strony kruchego żlebu. Później zaczyna wspinać na skałki, po czym skręca ku klamrom prowadzącym na ścianę Kozich Czub. Podejście na Kozie Czuby. W tle po lewej stronie widać zejście z Zamarłej Turni na Kozią Przełęcz. Ponad klamrami czeka na mnie jeszcze sporo łańcuchów, które już w nie aż tak trudnym terenie prowadzą na grań Kozich Czub. Fragment niewątpliwie ciekawy, urozmaicony, ale też nieco wymagający kondycyjnie. Pełne sztucznych ułatwień podejście na Kozie Czuby. Przez chwilę przechadzam się po grani Kozich Czub, po czym podchodzę jeszcze trochę do góry. Oczywiście, znów przewijają się tutaj łańcuchy i zamontowane w skałach klamerki. Kawałek dalej docieram do stromego, wąskiego kominka, który z Kozich Czub nurkuje ostro w dół, ku Zmarzłej Przełęczy. To kolejne z miejsc, które można by wpisać na listę najtrudniejszych na całej „Orlej”. Najpierw, w eksponowanym terenie, trzeba się jakoś dostać do sztucznych ułatwień, a potem przy ich pomocy zejść niemal pionowo w dół. Przyda się nieco siły, warto też uważać na gładką skałę. Strome i dość ciężkie zejście z Kozich Czub. A tak wygląda to miejsce od drugiej strony przełęczy. Po zejściu na Kozią Przełęcz Wyżnią rozpoczyna się podejście na Kozi Wierch. Strome, dość długie i potrafiące zmęczyć. Pewnie nie będzie też zaskoczeniem, jak napiszę, że w wielu miejscach pojawiają się tu łańcuchy i klamry. Strome podejście na Kozi Wierch. Stromizna nagle kończy się, a ja zauważam wokół siebie tłum ludzi przesiadujących na wierzchołku. To miejsce zawsze jest mocno zatłoczone, nie tylko ze względu na niezłe widoki, ale i stosunkowo łatwe podejście od strony Doliny Pięciu Stawów. Mierzący 2291 szczyt jest najwyższym punktem na Orlej Perci, a także najwyższym szczytem Polski, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko te, które w całości znajdują się na terytorium naszego kraju. Miejsce to można również uznać za (mniej więcej) środek Orlej Perci, jak również punkt, gdzie „najgorsze” już za nami. Kolejne fragmenty faktycznie będą już nieco łatwiejsze. Widoki z Koziego Wierchu w stronę Zawratu i Świnicy (to ten najwyższy, dwuwierzchołkowy szczyt na środku zdjęcia). Widok w stronę Doliny Pięciu Stawów. Orla Perć – odcinek od Koziego Wierchu do Skrajnego Granatu Ze względu na moją lekką niechęć do tłumów postanawiam nie robić przerwy na tym szczycie i od razu rozpoczynam zejście. Zgodnie z tym, co napisałem już w poprzednich akapitach, ten odcinek nie należy do wymagających. Klamry i łańcuchy znikają, a ręce będą miały trochę czasu na odpoczynek. Mimo małych trudności technicznych, nie warto jednak rozluźniać uwagi. Zejście z wierzchołka Koziego Wierchu jest kruche i w wielu miejscach nietrudno o poślizgnięcie na sypkim podłożu. Trzeba też uważać na luźne kamienie, potencjalnie strącane przez innych turystów. Schodząc ze szczytu śledziłem dwa kolory: czerwień Orlej Perci oraz znakowaną na czarno trasę do Doliny Pięciu Stawów. Wkrótce jednak szlaki się rozdzielają, co sprawia również, że w okolicy robi się mniej tłoczno. Wiele osób kończy zresztą w tym miejscu swoją przygodę z „Orlą”, resztę pozostawiając na kolejny dzień lub inną wycieczkę. Nieco kruche zejście z Koziego Wierchu. Na dalszym odcinku poruszam się po wygodnym chodniku trawersując Kozi Mur – grań ciągnącą się pomiędzy Kozim Wierchem a Buczynową Strażnicą. Ścieżka przez pewien czas jest płaska, dopiero później wznosząc się nieco bardziej do góry. Kilka razy pojawia się też konieczność użycia rąk. Po krótkim podejściu szlak wyprowadza mnie w okolice Buczynowej Strażnicy, której wierzchołek znajduje się kilka, może kilkanaście metrów od znakowanej trasy. Choć nie ma to większego znaczenia, ciężko mi sobie odmówić tej ponadprogramowej atrakcji, więc poświęcam dodatkową minutę na jej zdobycie. Później wracam na szlak i w lekko eksponowanym ternie docieram na wąską Przełączkę nad Buczynową Dolinką. Przełączka nad Buczynową Dolinką. Na przełączce Orla Perć skręca w lewo i przez jakiś czas prowadzi dnem Żlebu Kulczyńskiego. Ten jest dość stromy, miejscami kruchy i z pewnością wymagający sporej uwagi. Akurat tutaj nie ma co liczyć na żadną pomoc ze strony metalowych ułatwień. Zejście Żlebem Kulczyńskiego. Po chwili schodzenia dnem, szlak zbacza do prawej strony żlebu i przez chwilę prowadzi po tamtejszych skałkach. Potem opuszcza żleb i po niezbyt trudnej ścieżce prowadzi w stronę Czarnego Mniszka – niewielkiej turni, pod którą znajduje się wąski, stromy komin. Przejście w stronę Czarnego Mniszka. Wspinam się po ubezpieczonym klamrami i łańcuchem kominie, po czym przez chwilę trawersuję grań Czarnych Ścian. Ten odcinek znów należy do niezbyt wymagających. Minąwszy Czarne Ściany dostaję się na Zadnią Sieczkową Przełączkę, za którą zaczyna się wygodne podejście na Zadni Granat. Praktycznie na sam szczyt można dostać się po kamiennych chodniku. Zadnia Sieczkowa Przełączka i łatwe podejście na Zadni Granat. Na Zadnim Granacie znów trafiam na kilkunastoosobowy tłumek, więc nie mam zamiaru zostawać tu zbyt długo. Szczyt jest jednak całkiem fajnym punktem widokowym, z którego można podziwiać przebyte już fragmenty „Orlej” oraz większość tego, co czeka na dalszej drodze. Widok z Zadniego Granatu w stronę przełęczy Krzyżne. Spojrzenie za siebie, na przebyty już odcinek szlaku. Z wierzchołka schodzę po nieszczególnie trudnych skałkach, a następnie kieruję się w stronę Pośredniego Granatu, mijając jeszcze po drodze Pośrednią Sieczkową Przełączkę. Początek zejścia z Zadniego Granatu. Nieco dalej widać już wygodną ścieżkę wprowadzającą na Pośredni Granat. Przechodzę przez wierzchołek, po czym zaczynam kolejne zejście, tym razem ku Skrajnej Sieczkowej Przełączce. Te fragment jest już nieco bardziej wymagający. Idę po miejscami stromych skałkach, czasem korzystając w pomocy rąk. Przed dotarciem na przełączkę muszę też przedostać się przez około metrowej szerokości szczelinę. To kolejne „kultowe” miejsce na Orlej Perci. Pod nogami mam kilka metrów przepaści, nad którą wisi pojedynczy łańcuch. Miejsce mogę przejść dużym krokiem korzystając z jego pomocy, przeskoczyć (nic szczególnie ryzykownego, choć wymaga nieco pewności siebie i suchej skały) albo obejść dołem, schodząc kilka dodatkowych metrów. Sam decyduję się na skok. Skrajny Granat widziany z Pośredniego. Słynna szczelina pomiędzy Pośrednim a Skrajnym Granatem. Zdjęcie wykonane z obejścia poniżej. Minąwszy przełączkę zaczynam trwające kilka minut podejście na Skrajny Granat. Dość łatwe, często prowadzące po wygodnie ułożonych stopniach. Chwilę później docieram na szczyt, gdzie urządzam sobie krótką przerwę na uzupełnienie kalorii. Orla Perć – odcinek od Skrajnego Granatu do Krzyżnego Zaczynam zejście ze Skrajnego i praktycznie od razu trafiam na kolejną serię łańcuchów. Od minięcia Koziego Wierchu nie było ich za wiele, ale teraz trudności wracają na dobre. W pierwszej kolejności muszę przejść przez kilka dość gładkich i momentami eksponowanych płyt. Później szlak prowadzi po krętej ścieżce, która choć łatwiejsza technicznie, też wymaga sporo uwagi. Wszystko to ze względu na kruchy teren, pełen mniejszych i większych kamieni. Łańcuchy na zejściu ze Skrajnego Granatu. Nim jednak dostanę się na Granacką Przełęcz, czeka mnie jeszcze jedno, dość nieprzyjemne miejsce. Muszę zejść krótkim i płytkim żlebem, w którym pełno drobnego, uciekającego spod nóg żwiru. Ten fragment również ubezpieczony jest kilkoma łańcuchami. Na przełęczy skręcam w lewo i zaczynam schodzić prawą krawędzią opadającego stąd żlebu. Trwa to krótką chwilę, po której opuszczam żleb wąską, eksponowaną ścieżką, która trawersuje ściany Owczych Turniczek. Ubezpieczone łańcuchami zejście z Granackiej Przełęczy. Kawałek dalej ubezpieczenia (tylko na moment znikają), a przede mną wyrasta druga z występujących na Orlej Perci drabinek. Tą idzie się jednak do góry i raczej nie wiąże się z jakimiś większymi trudnościami. Druga drabinka, wyprowadzająca na Orlą Przełączkę Niżnią. Ponad drabinką czeka Orla Przełączka Niżnia, a za nią trawers strzelistej turni nazwanej Orlą Basztą. Obchodzę ją od południa i kawałek dalej docieram do wąskiego, stromego kominka pełnego klamer i łańcuchów. To kolejne z dość wymagających miejsc na Orlej Perci. Stromy kominek ze sztucznymi ułatwieniami. W tle przełęcz Pościel Jasińskiego. Po udanym zejściu trafiam na szeroką, pełną trawek przełęcz noszącą nazwę Pościel Jasińskiego. Idę przez chwilę wygodną ścieżką, po czym trafiam na kolejny wymagający fragment – trawersując Buczynowe Czuby najpierw muszę trochę się obniżyć, z później pokonać kilka gładkich płyt nad przepaścią. Tu również pełno jest sztucznych ułatwień. Eksponowany trawers Buczynowych Czub. Z czasem teren robi się łatwiejszy. Mijam kilka postrzępionych skałek, momentami przechadzam się po wygodnej, wydeptanej w trawie ścieżce. Docieram na Przełęcz Nowickiego, a później ruszam dalej w kierunku Wielkiej Buczynowej Turni. Przełęcz Nowickiego oraz Wielka Buczynowa Turnia. Idąc w kierunku turni mijam parę ciekawych, postrzępionych skałek, a później zaczynam ją obchodzić od południa. Tu odcinki nieco trudniejsze (zejścia z łańcuchami) przeplatają się z wygodnymi ścieżkami wśród trawek. Niezbyt trudny marsz w kierunku Wielkiej Buczynowej Turni. Ominiecie turni od południa. Minąwszy Wielką Buczynową Turnię schodzę jeszcze trochę poniżej Buczynowej Przełęczy, po czym zaczynam wspinaczkę w opadającym z niej żlebie. Oczywiście, znów w towarzystwie łańcuchów i dość stromo do góry. Wspinaczka w żlebie pod Buczynową Przełęczą. Na samą przełęcz nie docieram. W pewnej chwili odbijam w prawo, a dalszy fragment podchodzenia odbywa się po ścianie Małej Buczynowej Turni. Łańcuchy ciągną się spory kawałek. Później znikają, a ja przez chwilę przechadzam się wyłożonym kamieniami chodnikiem poniżej grani. W końcu ku niej skręcam i wdrapuję na szczyt Małej Buczynowej Turni. Mała Buczynowa Turnia. Schodząc z turni dobrze widzę już metę, czyli szeroką, otoczoną trawkami Przełęcz Krzyżne. Zostało mi do niej kilka, może kilkanaście minut marszu. Jednak najpierw muszę jeszcze obejść dwie niewielkie kulminacje grani. Pierwszą jest turnia Ptak, drugą Kopa nad Krzyżnem. Szlak Orlej Perci omija je obie od południa, prowadząc mnie po niesprawiającej problemów, w miarę równej ścieżce. Łańcuchów już nie ma, rąk używam okazjonalnie. Trawers pod turnią Ptak. Omijam Ptaka, przechodzę przez Przełączkę pod Ptakiem, w końcu szeroką ścieżką trawersuję Kopę. Później trafiam na Krzyżne, gdzie przesiaduje parę osób, które albo właśnie skończyły przejście Orlej Perci, albo dostały się tutaj żółtym szlakiem od strony Doliny Pańszczycy (trasa do Doliny Pięciu Stawów jest obecnie w trakcie krótkiego remontu). Wejście na Przełęcz Krzyżne. No i udało się! Czwarte w życiu przejście „Orlej” zakończone sukcesem, choć niestety nie udało się mi pobić poprzedniego rekordu. Chciałem złamać 3 godziny i 30 minut, ostateczny czas był bliższy wartości 3:45. Trochę szkoda, ale część winy łatwo mi zrzucić na liczne zatory na szlaku. Myślę, że z tego powodu straciłem dziś dobre pół godziny. Zejście z przełęczy Krzyżne Odpoczywam kilku minut, po czym skręcam w stronę Doliny Pańszczycy i zaczynam zejście. Początek jest nieco stromy oraz kruchy, więc wymaga niemniej ostrożności niż niektóre fragmenty ukończonej właśnie Orlej Perci. Zejście z Krzyżnego w stronę Doliny Pańszczycy. Marsz w dół zbocza trochę się ciągnie, choć nie przysparza mi żadnych trudności technicznych. Później ścieżka łagodnieje i zaczyna prowadzić po kamiennym chodniku przez malowniczo położną dolinkę. Pańszczyca to raczej spokojne miejsce. Leży na uboczy, w górnej części ma tylko jeden, dość długi szlak. Tłoku nie ma tu chyba nigdy – większość okolicznego ruchu turystycznego koncentruje się w okolicy położonej nieco dalej Dolinie Gąsienicowej. Im niżej schodzę, tym bardziej płaska staje się ścieżka. Nie znaczy to jednak, że wszystkie podejścia już za mną. Jedno czeka mnie jeszcze w okolicach Wielkiej Kopki, a drugiej na grzbiecie Żółtej Turni, kawałek za minięciem Czerwonego Stawu. Żółtym szlakiem przez Dolinę Pańszczycę. Przejście przy Czerwonym Stawie. Po wdrapaniu się na zbocze skręcam w stronę Hali Gąsienicowej i ponownie zaczynam schodzić. Na tym etapie poruszam się głównie gruntową ścieżką prowadzącą pośród niskiej kosówki. Przejście zboczem Żółtej Turni. W tle widać położony w okolicach schroniska Las Gąsienicowy. W drodze do Murowańca przecinam jeszcze ładnie położony potok z kilkoma niewielkimi spiętrzeniami, później idę chwilę przez Las Gąsienicowy. Tam żółty szlak najpierw łączy się z kolorem zielonym, a następnie również z czarnym. W końcówce wspólnie prowadzą mnie pod otoczone setkami turystów schronisko. Przejście przez strumień spływający ze zboczy Żółtej Turni. Droga do Kuźnic Mijam budynek i docieram do niebieskiego szlaku. Tam odbijam na północ i zaczynam przejście przez Halę Gąsienicową, a następnie pokonuję niedługie podejście prowadzące w stronę Królowej Równi. Przeważnie jestem tu już dość zmęczony i mam serdecznie dość każdego nabieranego metra. Dziś idzie jednak dość dobrze, co sprawa mi niemałą radość. To tu dostrzegam realną szansę, by całą tę wycieczkę zamknąć poniżej 9 godzin (cóż, robię tę trasę nie po raz pierwszy, więc mam ochotę podejść do tego trochę bardziej „na sportowo”). Przechodzę przez Rówień, po czym schodzę kawałek ku Przełęczy Między Kopami. Tu do wyboru mam dwie prowadzące do Kuźnic drogi. Decyduję się na tę samą wersję co rano, czyli Dolinę Jaworzynkę. Skręcam w lewo i na jakiś czas znikam między drzewami. Przez kilkanaście, może dwadzieścia-parę minut schodzę zboczami Małej Królowej Kopy. W końcu docieram na dno doliny, a szlak przykleja się do płynącego nią potoku. Stąd już bez większych wyzwań docieram do Kuźnic, kończąc przejście z czasem około 8 godzin i 45 minut. Powrót przez Dolinę Jaworzynkę. Powrót do domu Wciąż jest dość wcześnie, więc nie brakuje podstawionych na parkingu busików. Wsiadam do pierwszego z nich, chwilę czekam, a później jadę kilka minut w stronę Zakopanego. Pojazd opuszczam na ostatnim przystanku, z którego kieruję się na teren dworca autobusowego. Wchodząc tam zauważam, że kurs do Krakowa właśnie startuje. Pech czy szczęście? Okaże się już za chwilę. Macham do kierowcy, a ten… zatrzymuje się i otwiera drzwi. A więc szczęście. Przesiadka poszła sprawnie, podobnie jak powrót Zakopianką. W tygodniu raczej nie ma tu kilkugodzinnych korków. Podsumowanie i trochę przemyśleń Ostatni raz całą Orlą Perć przeszedłem 3 lata temu, w wakacje 2017 roku. Dziś, po tej trwającej trochę przerwie, pokonałem ją po raz czwarty. Bardzo fajnie było wrócić na ulubiony szlak, choć muszę też przyznać, że trochę się on zmienił. Gdy byłem tu ostatnio, kasku nie miał praktycznie nikt. Obecnie, znaczna większość turystów ten sprzęt posiada i wydaje się być bardziej świadoma czyhających zagrożeń. Choć z drugiej strony, może to tylko część górskiej mody. Inna związana ze sprzętem rzecz to lonże i uprzęże. Niektórzy traktują Orlą Perć jak via ferratę, przypinając się na łańcuchach i innych metalowych ułatwieniach. Swoje zdanie na ten temat już wyraziłem, teraz zwracam tylko uwagę na coś, czegoś przy wcześniejszych przejściach „Orlej” nie zauważyłem ani razu. Nie sposób pominąć też spory wzrost liczby turystów. Choć słyszałem i czytałem o różnych zatorach w Tatrach, sam miałem szczęście na nie nie trafiać. Wystarczyło wyruszyć odpowiednio wcześnie i o kolejkach nie było mowy. A teraz? Przy dzisiejszym przejściu nie pomógł nawet środek tygodnia, wczesny autobus i bardzo szybkie wejście na Zawrat (niecałe 2,5 godziny z Kuźnic). Konsekwencje większego ruchu nie kończą się jednak na blokowaniu łańcuchów. Mam wrażenie, że zmieniła się też „klimat” tego szlaku. Mało kto się przywita, ciężej wdać się w spontaniczną pogawędkę, nie mówiąc już o rzeczach pokroju dzielenia się z kimś jedzeniem na szczycie. Doświadczałem tego w przeszłości, dziś trasa nie miała już tego uroku. Trochę szkoda. I jeszcze jedno: zmieniłem się także ja. Mam lepszą formę, większe doświadczenie oraz umiejętności. Pierwsze przejście Orlej Perci było dla mnie sporym sukcesem, wręcz pewnego rodzaju przełomem w górach. Teraz mam za sobą „gorsze rzeczy”. O przejściu tego szlaku nie myślę już w kontekście ambitnego wyzwania, a raczej sentymentalnego powrotu lub wręcz areny do robienia czegoś więcej: może szybciej, może nie korzystać z łańcuchów, może przejść kawałek zimą? Nie piszę tego oczywiście po to, by się czymkolwiek chwalić albo deprecjonować trudności tego szlaku. Chodzi raczej o moją własną perspektywę i to, jak zmieniło ją dobre 100 wizyt w górach (nie tylko Tatrach), które miały miejsce między tym a wcześniejszym przejściem Orlej Perci. Bo „Orla” dla mnie to jedno, ale bardziej obiektywnie patrząc, to wciąż najtrudniejszy z polskich szlaków, pełen zagrożeń i regularnie pochłaniający ludzie życia. W każdych warunkach należy podchodzić do niego z odpowiednim respektem, być wypoczętym i dobrze przygotowanym. Myślę też, że nie warto zabierać się za niego zbyt wcześnie. Lepiej schodzić najpierw inne trasy, okiełznać lęki, zebrać doświadczenie i poczekać na odpowiednie warunki. Wtedy na pewno się zrewanżuje, dostarczając mnóstwa frajdy i satysfakcji z przejścia tej – co by nie było – tatrzańskiej legendy. Mapa pokonanej trasy:
krok nad przepaścią orla perć